niedziela, 29 maja 2011

Jeszcze cieplutkie...

sutaszowe kolczyki :) Zrobione podczas drzemki córy, która chwilę temu się zakończyła :)


Niebieskości




Fioletowy labirynt




A na deser... a właściwie na urodziny teścia tort :) Właściwie to od pieczenia moje handmadowanie się zaczęło... miałam 12 lat, a mój tata uwielbiał (i uwielbia do dziś) domowe wypieki, więc co niedzielę coś wymyślałam :) Przez lata nauczyłam się piec, czasem improwizować, no i zamiłowanie do pracy rąk rosło :)


A i ostatnio zajadamy się.... Celowo napisałam MY , bo moja córa zajada się truskawkami i galaretkami truskawkowymi. Dokładnie od czwartku, gdy już w samochodzie dobrała się do co dopiero kupionych truskawek.... pierwszą zjadła z szypułką ;p O dziwo okazało się, że nie ma uczulenia na truskawki, więc może je bezkarnie jeść :)





Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!!!!  I muszę się pochwalić, że wygrałam Candy w Różnościach dla przyjemności :D

2 komentarze:

kasia pisze...

Pysznosci i cudnosci!Gratuluje wygranej!

Ewa pisze...

Ty naprawdę masz motorek w rękach, czy jak??
kolczyki fajowe, zwłaszcza labirynty. Tort smakowity, a truskawki uwielbiam :D
Gratulacje z okazji wygranej :)